czwartek, 27 września 2012

Pierwszy kubek siemienia lnianego - uwagi na gorąco


Witajcie ;)
Dziś kilkozdaniowy wpis, otóż... Nie będę miała w ogóle czasu od jutra do następnej soboty. Niestety szkoła, wyjazd za miasto weekendowy, no i prezentacja klubu sportowego, na którą się wybieram... Za mną pierwszy kubek siemienia lnianego chociaż... kubek? Zrobiłam wszystko według przepisu na paczce i wyszło mi 1/10 szklanki o.O dolałam wodę, pogotowałam jeszcze minutę i takie wypiłam. Powiem wam, że jak zobaczyłam tego gluta to aż mi się niedobrze zrobiło, to samo z pierwszym łykiem. Dodałam oczywiście mnóstwo soku malinowego, ale... ziarenka w smaku są bardzo dobre, sam napój smakował mi jak można się domyśleć - malinami a w konsystencji... Cóż, pociąganie ze szklanki takiego glutka raczej nie sprawia radosnych doznań, ale w buzi fajnie się rozpuszcza. : ) Postaram się pić co dzień, ale strasznie dużo zachodu z tym wszystkim i zastanawiam się czy nie lepiej zmielić ziarenka. Narazie nie mam czym, ale coś wymyślę. :) W każdym razie już jutro spróbuję nałożyć żel na włosy.
Wybieram się do Rossmanna po delikatny szampon, odżywki, maseczki (nie mam upatrzonych, ale wiem jakie polecają włosomaniaczki :) i pewnie jakiś olejek. Wreszcie będę mogła olejować włosy, bo póki co wszystko zmywałam silnymi szamponami więc zero efektów.
622 wyświetlenia, jeśli uchwycicie 666 - zróbcie screeny :D

Trzymajcie się!

A jaki jest Wasz sposób na siemię lniane? Niekoniecznie do picia. : )

News z ostatniej chwili! W mojej malutkiej mieścince będzie Rossmann... no, wtedy to dopiero nie będę miała czasu :) Pozdrowienia znad książki do PO i dziękuję, że tutaj wchodzicie.

niedziela, 23 września 2012

Moje suplementy i kosmetyki nie-do-włosów ;)


Witajcie ponownie. :)
Skoro już siedzę przy komputerze, to postanowiłam dla Was napisać kolejną notatkę, ponieważ nie wiem kiedy znowu będę miała tyle czasu...
Po pierwsze - pokrzywa. Wczoraj ponownie zaczęłam kurację. Piję systemem: trzy tygodnie picia, tydzień przerwy. Nadrabiam to wszystko łykając żelazo (ponieważ od zawsze mam lekki niedobór, więc tym bardziej się przyda). Kończę drugie opakowanie, został mi jeden listek, jak na zdjęciu.


Efekty widać: nie łapią mnie skurcze, nie robi mi się ciemno przed oczami. Łykałam w sposób: 1 paczka, 4x dziennie po dwie - rano i wieczorem. Następnie przerwa miesięczna i znowu, jeśli potrzebowałam. Co do pokrzywy - zauważyłam zbawienny wpływ na mój okres - mniej bolesne i rzeczywiście mniejsze krwawienie. Co do regularności nie jestem obiektywna, bo od zawsze mam lekko rozregulowany - ze względu na niedowagę. Jestem strasznym niejadkiem, jeśli chodzi o obiady.
Po drrugie - skrzyp! Łykałam w tabletkach. Efekt? Mega mocne paznokcie, co do włosów nie zauważyłam efektów. Być może mniej chętnie wychodziły z głowy, ale nie dam sobie ręki uciąć, że to od tego. :) 

Żel do mycia twarzy - Iwostin próbki. Jedna próbka wystarczała na parę użyć, więc wydajny z pewnością, ale czy skuteczny? Za mało razy go używałam. Skład:


Nie jest najprzyjemniejszy...
Mam próbki Szamponu przeciwłupieżowego z Nizoral. Jedno opakowanie pomogło mi się go pozbyć! Łupież oczywiście od silnych szamponów.
Po prawej.


Poniżej opis

Mix: od lewej Tester z Hean jeszcze nie używany. Następnie antyperspirant z Adidasa. Użyłam go dwa razy, pięknie pachnie i jest raczej skuteczny. Po intensywnym wfie nie czułam od siebie brzydkiego zapachu :) Korektor z Ados to moja broń przeciw krostkom, pryszczom! Maluję się nim punktowo na krostki - pięknie kryje, jest troszkę za jasny, ale z moją tłustą cerą po paru chwilach jest idealny. Ładnie wytrzymuje, ale przede wszystkim pięknie wysusza mi krostki. Następnie jedwab. Nie jest wydajny, jeśli nie zapomnę to zabezpieczam nim końcówki i włosy na długości przed suszeniem. Przyrządy do paznokci i skórek na plus. "Cążki" - nie wiem jak to się nazywa :P - nie rysują mi płytki paznokci, usuwam nimi skórki.
Johnsons - produkty, jak wiecie, to próbki. Darmowe. :) Używam płynu do ciała - jak widać i kremu pielęgnującego (do dłoni i twarzy :) O żelu antystresowym pisałam już kiedyś.




Bingospa balsam do dłoni. Kupiłam go z myślą o mamie, używam czasem i ja. Nawilża, ale zapach mnie trochę odstrasza. Nie lubię kokosu, ale to mój błąd, że wybrałam akurat taki. 
Nie wiem czy już pisałam, ale po kremie z Ziaji bionawilżającym miałam wysyp :) Dopóki nie sprawdziłam, że na samym początku kremu jest Parafina! Dla mnie to absurd, żeby jeszcze do kremu dla cery tłustej dawać parafinę i to jeszcze nie początku składu! Tak jak odżywka do włosów kręconych z mnóstwem alkoholi... Odłożyłam krem i mam spokój, krostki leczę korektorem - efektywnie! :)
Miałam też napisać o płukankach do włosów z mięty i pokrzywy. Robiłam to trzy razy góra. Po prostu parzyłam parę torebek w małym garnku i polewałam nimi włosy. Po mięcie były świeże, po pokrzywie nie zauważyłam nic. :) Po prostu za mało praktykowałam. 
Do napisania! Może zacznę robić Denka i inne miesięczne podsumowania, ale muszę to sobie gdzieś zapisać, żeby nie zapomnieć. Następny post pewnie za tydzień albo dwa... zależy od nauki.
Pozdrawiam!




PS. Przepraszam za plamki na zdjęciach, ale to od brudnej matrycy. Nie mogę jej narazie wyczyścić niestety...
Jutro zakupię siemię lniane, które już kiedyś piłam dzięki babci, aczkolwiek nieregularnie. Zrobię sobie słynny wizażowy żel do włosów, pić też mam zamiar. : ) 

Biorę udział w rozdaniu na TYM oraz TYM blogu, zapraszam również. 

sobota, 22 września 2012

Olejowanie - olej ze słodkich migdałów, maska Bingo + olej =?

Witam ponownie :) U mnie dziś znowu chaotycznie, ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Jestem laikiem i nie mam tak wielkiej wiedzy, żeby pisać jeszcze jakieś poradniki, więc po prostu skupiam się na moich włosach i to, co z nimi robię. Dziś nie tylko o włosach :)
Na początek - moje olejowanie włosów olejem ze słodkich migdałów (większa buteleczka, 20zł z Bingo). Zrobiłam z niego rosołek - miedniczka z gorącą wodą i łyżka-dwie (w sumie nie pamiętam, ile go dałam) oleju. Poczekałam aż się przestudzi woda i zanurzyłam w nim włosy razem ze skalpem. Zmyłam po godzinie, ostrym szamponem... jeszcze nie kupiłam delikatnego i wiem, że takie olejowanie nie ma większego sensu, bo ostry szampon wszystko wypłukuje. Fotorelacja :)



Naolejowane, mokre włosy




Ostatnio zaobserwowałam wzmożone wypadanie włosów... dlatego pokrzywa się parzy. Skrzyp będę łykać, bo mam jeszcze 3 listki z poprzedniej kuracji, na paznokcie przy okazji pomoże, bo znowu łamią mi się... Wszystkie są cienkie, połamane, okropne. :( Zdjęć dawać nie będę, nie ma sensu. Kiedyś pewnie o nich napiszę.

Dziś zrobiłam sobie mega nawilżającą odżywkę (taki był zamiar) a mianowicie maska Bingo z algami + pół łyżeczki oleju ze słodkich migdałów. Efekt? Fotorelacja :)
Efekt po masce. Raczej rozprostowane włosy, nawilżone. Uczesane na mokre z głową w dół, później w górę (straciłam w ten sposób wielką garść włosów... Nie mam zdjęcia, bo przestraszyłam się i wyrzuciłam. Podejrzewam, że to od szamponu - Joanna Naturia.)


Od przodu, straszne są. I grzywka wyginająca się na wszystkie strony świata.


Głowa w dół :>


Uczesane Detanglerem, z głową do góry! :)

Po kliknięciu można zaobserwować bejbiki. Mam je w sumie od zawsze i nie wiem czy one w ogóle rosną!

W następnym poście, do którego mam już zdjęcia, będzie o moich kosmetykach, których jeszcze tu nie pokazywałam, suplementach, może moim sposobie na pokrzywę... I dopowiem też o moich początkowych płukankach z mięty i pokrzywy. Miałam to zrobić dziś, ale choroba mnie wymęczyła i nadal męczy... Do napisania. :)
A wy jakie macie sposoby na wypadanie włosów?

PS. Co do obcinania moich włosów - mam ochotę zrobić sobie ombre, znów... Wiem, jak bardzo je to zniszczy, więc czytam o regeneracji i nawilżaniu włosów ostatnio sporo. Jeśli się zdecyduję to najpierw je rozjaśnię,  jeśli efekt będzie pomarańczowy, jak ostatnio to pofarbuję je na blond i dopiero wtedy podetnę końcówki. W sumie "końcówki" to delikatne określenie. To będzie pierwszy krok do zrównania włosów:
Co myślicie, rozjaśniać i robić ombre, czy szkoda włosów?



Dzięki za nowe obserwatorki i już 3 komentarze! :P


EDIT!
Zapomniałam dodać zbliżenia suchych włosów, bo olejowaniu.



czwartek, 13 września 2012

Detangler, maski, oleje, stan moich włosów - wszystko


W tą jesienną pogodę nie chce się robić nic innego, niż siedzieć w ciepłym domu, pod kocem i pić gorącą herbatkę. :) Postanowiłam do Was napisać, bo mimo wielu obowiązków - nie chcę zaniedbywać tego miejsca :)
Przepraszam za zdjęcia słabej jakości, ale robiłam je przed momentem, a jest już ciemno... (chodzi o zdjęcia kosmetyków)
Dodałam na stronę opcję obserwowania bloga - zapraszam do dołączenia, bądź pierwszy! :D
Co się u mnie zmieniło... zakupiłam olej ze słodkich migdałów (do OCM i włosów) oraz maskę z BingoSpa. Mam też krem do rąk, ale o tym kiedy indziej ;)

Jeszcze nic nie wypróbowałam, pierwsze OCM i olejowanie włosów jutro. 
Na maskę też nie mam czasu... myję włosy rano szamponem, nakładam odżywkę na minutę i już, tyle mojej pielęgnacji. Suszę je bez odpowiedniej ochrony... Zawiodłam się na sobie, myślałam, że to inaczej wyjdzie...


Kupiłam też szczotkę do włosów Detangler! Powiem szczerze, że troszeczkę się zawiodłam, ale to dlatego, że ciągnie strasznie moje włosy... ale i tak ogromny plus: przyszłam dziś do domu, z potarganymi włosami od wiatru, posklejanymi od deszczu i cud się stał - rozczesałam je bez wyrywania połowy czupryny!
Przepraszam za fatalne zdjęcia.
PRZED CZESANIEM
Przeraża mnie ten łysy płat...
PO CZASANIU (jedno powyższe zdjęcia i te na dole)

...czasałam je z głowa w dół, po podniesieniu głowy takie coś. Z akcentem na "coś".



(Klikając na zdjęcia, powiększają się)



Nawiązując jeszcze do moich ostatnich zakupów z Hean - podkład, jak podkład... Z czasem zrobił się troszkę ciemniejszy, niby wiem, że od pokrywania krostek jest korektor, ale i tak... niefajnie trochę. Nos świeci się po dwóch godzinach.
Odżywek do paznokci nie używam póki co. Nałożyłam raz i już, tyle. Więc efektów żadnych nie zobaczyłam.

Jak zwykle mam dla Was garść fotek z okresu ostatnia notatka - dzisiejsza notatka. Dodaję wszystko, co mam i jest w miarę ostre :) + Krótkie przypisy.
Przed szkołą, rano, wyszłam w takich włosach do ludzi, porażka. :D
Nie wiem o co chodzi, ale wyglądają dziwnie.

Nawet kiedy są mokre - wywijają się, jak chcą. Z lewej to grzywka.

Grzywka ponownie + nawet fajnie się skręciły pod połowy.


Haha, to jest śmieszne :) Opowiem o co chodzi.
Zawsze po szkole wiążę włosy w takie coś:
Tutaj akurat wersja zepsuta, ale mniej-więcej coś takiego.
I powracając do mojej historii: rano byłam w szkole, wiadomo szampon + odżywka + suszenie, po szkole związałam w wyżej wklejony koczek i wieczorem miałam coś takiego. Nie czesałam ich już potem. Do góry sterczy grzywka. Uwierzcie, po uczesaniu jest jeszcze gorzej i nie ma opcji, żebym nie umyła włosów na drugi dzień.



Hej, a co tam u Was? Jak w szkole? Jak tam końcówka wakacji, studenci? :)

Moje koszulki na zdjęciach się powtarzają, ale to dlatego, że są najwygodniejsze. Legginsy + wielka koszulka zawsze spoko ;)

Dobra, wiem, że przynudzam :) Następna notatka zapewne: relacja z OCM i olejowania włosów (fotorelacja!)
Adieo!

czwartek, 6 września 2012

Hey hey hey

Hej, niestety nie ma mnie tu i pewnie trochę zejdzie zanim dodam nowy post... Jestem w liceum, za parę tygodni zapewne będę miała natłok nauki i na tym się skupię, bo niestety na niczym innym nie mogę... Mam nadzieję, że kontakt z niektórymi osobami utrzymam, a za rok być może się uda przepisać... echhh
Jeśli już tu jestem, napiszę parę słów o:
Mam nadzieję, że po powiększeniu będziecie widzieć nazwy kosmetyków, ponieważ aktualnie nie mam do nich dostępu.
Lecąc od lewej: krem do rąk, który na prawdę nawilża na więcej niż parę chwil. Fajna konsystencja, lekka, nie jest przesadnie wodnista. Wydajny, korzystna cena (nie wiem, ile kosztuje, ale drogi nie był). +
Balsam do ciała...Nie zauważyłam nawilżenia... w sumie myślałam "nie szkodzi" dopóki nie posmarowałam nim nóg... Goliłam je rankiem (wczesnym, przed siódmą było), a wieczorem o dwudziestej trzeciej smarując się nim... podrażnił mi skórę! Miałam okropne, czerwone plamki, kropeczki na całych nogach! Swędziało okropnie. Generalnie zawsze tak reaguję, muszę odczekać parę dni, żeby nie wystąpiło komplikacji, nic jeszcze nie oszczędziło mi takich efektów specjalnych niestety :( Więc myślę, że na ogromny minus nie zasłużył. Pozostawiam bez oceny, bo to nie jest jakaś wybitna "recenzja", nie dziś.
Dalej jest peeling. Hmm... peeling, jak peeling. Używam go do dłoni i twarzy zazwyczaj, czasem po kąpieli na całe ciało. Raczej wydajny i skuteczny, aczkolwiek nie mam wielkiego doświadczenia w peelingach drogeryjnych. Dla mnie na +.
Mydło pod prysznic. Na początku wylewałam mnóstwo płynu na dłoń żeby się nim umyć, teraz stosuję sposób: wilgotna gąbka plus mydło i do dzieła. Trochę trzeba go dać, ale piana bardzo przyjemna. Zapach? Chyba butelka tylko pachnie, bo płyn absolutnie nic z siebie nie daje pod tym względem.
Krem do twarzy: ładnie nawilżył mi twarzyczkę. Mam cerę mieszaną z przewagą dla "tłusta". Niestety skład nie jest doskonały...Staram się używać co dzień wieczorem, ostatnio się zapuściłam, ale okolice policzków nawilżone - to na pewno.
Pozdrawiam, nie wiem na prawdę (powtórzę się :) kiedy następna notatka, postaram się coś dodać niedługo... Trzymajcie za mnie kciuki, bo mam sporo do nauki w tym roku... Boję się, tym bardziej, że osobiście nie jest najlepiej.
Buziaki!


Zapraszam jeszcze do rozdania na TYM blogu :) nagrody są super, więc warto!