niedziela, 27 stycznia 2013

Haul, raport i włosy sprzed dwóch lat

Cześć, misiaczki! Dziś moja mama była w Rossmannie, zadzwoniła do mnie i spytała, czy czegoś czasami nie potrzebuję. Ależ oczywiście, że potrzebowałam! Odżywka Nivea repair magicznie zniknęła podczas sprzątania i została mi jedna - Garnier z awokado, także potrzebowałam nowej, żeby włosy się nie przyzwyczaiły. :) Dostałam wreszcie wymarzony krem do rąk z mocznikiem oraz żel pod prysznic Original Source - mój jeden z ulubionych zapachów, choć plasuje się on na drugim miejscu, na pierwszym jest mój poprzednik (z limonką). Odżywka z Isany z pantenolem i witaminą B3.
Chciałam też wstawić zdjęcie moich włosów sprzed chwili, ale też nie wyszło... więc dodaję moje włosy po nocnym warkoczu-dobierańcu sprzed 2 lat! (BONUS! :D)

Króciuteńkie!

Ostatnie godziny, minuty ferii spędzam na przeglądaniu sieci, masakra! :P
Póki co nie zapominam o kuracji przeciwzaskórnikowej - sukces!

Buziaki!

piątek, 25 stycznia 2013

Chaotycznie: aktualizacja, Jantar; porównanie miesięcy i zapuszczania włosów


Jestem mistrzem w robieniu coraz to dłuższych tytułów wprowadzających.
Ten post będzie absolutnym chaosem, zbiorem myśli... wszystkiego, co mi się przypomni. Tak, "jak to u mnie". ;))




Dziś jest 15 dzień kuracji Jantarem. Dwa razy zapomniałam wetrzeć na noc, ale uzupełniłam rano, więc nie ma problemu. Czy zauważyłam różnicę? Wydaje mi się, że włosy urosły sporo, ale być może to efekt placebo. Baby hair? Nie zwróciłam uwagi, ale szału jeszcze nie ma. Zużyłam tak 1/3 pierwszej buteleczki. Na wypadanie włosów nie zwracałam uwagi, póki co.

Rano miałam rozkminę jak będę wyglądała w takich długich włosach... przestał mi się nawet podobać pomysł zapuszczania, kiedy zobaczyłam jak mało ich na zdjęciu, ale spróbuję. Nie poddam się! 
Wraz z przesyłką od Farmony dostałam sporo próbek (oprócz widocznych na zdjęciu dostałam jeszcze mleczko do ciała oraz krem na dzień do twarzy). Próbki Garnier i Iwostin były już w moim posiadaniu.



Recenzji wielkich nie będzie, bo próbki te wystarczą na jedno zużycie. Trochę mało.
Moje plany na najbliższe dni to zdenkowanie wszystkich kremów do rąk (ok. 10, wszystkie się kończą), dokończenie odżywki do włosów z Nivea i wyruszenie na zakupy. :) W planach krem do rąk Isany z mocznikiem i maska do włosów Biovax/Wax. Zamierzam też kupić mnóstwo owocowych herbatek i ziół, profilaktycznie. Niech ten Carmex truskawkowy się skończy, bo jednak śmierdzi. Bardzo.
Uzupełnienie przedostatniej notatki - zdjęcie suplementu wapnia oraz magnezu z potasem:

Teraz czas na aktualizację (trochę za wcześnie, ale na początku lutego mogę nie mieć czasu, więc wstawiam już teraz).
Pierwsze zdjęcie - 23 stycznia 2013r.
Drugie zdjęcie - 3 stycznia 2013r.
W tym okresie piłam pokrzywę przez tydzień i stosowałam Jantar na pobudzenie cebulek włosów.

Chciałam jeszcze w tym poście podsumować akcję "zapuszczanie włosów" i wstawić zdjęcie porównawcze, opisać, co robiłam... Specjalnie założyłam tą samą bluzkę. Suwaka już nie widać, ale myślę, że szału i tak nie ma. Pewnie dlatego, że zaczęłam działać dopiero w tym miesiącu tak na dobrą sprawę. Udało mi się kupić wcierkę, piłam pokrzywę, masowałam skalp. Cudów nie oczekiwałam. Akcja jeszcze się nie skończyła, więc moje włosy mogą jeszcze zaszaleć!
2 listopada vs. 22 stycznia.
Na pierwszym uczesane na sucho, na drugim na mokro.


________________________________

Ogłoszenia parafialne!
Możecie do mnie pisać na email: roues@o2.pl, chętnie odpowiem na jakieś Wasze pytania (jeśli jakiekolwiek macie ;). Dodam adres do mojego opisu.
Opublikowałam link na moim profilu na photoblogu, więc jeśli znasz mnie w realu - czuję się niezręcznie, ale witam!
Jestem szczęśliwa, że był taki odbiór odnośnie mojej kuracji przeciwzaskórnikowej. Mam nadzieję, że będziecie wpadać na moje aktualizacje "cerowe"!

Przebrnęliśmy! :)) Koniec tej chaotycznej notatki! Pozdrawiam, całuję, kocham!

Zaskórniki - moja walka; zapowiedź jutrzejszego posta

Hej, to chyba ostatni post dodawany tak szybko. Zaraz zacznie się nauka i mam zamiar w drugim półroczu się spiąć i mieć średnią powyżej 4.0 - na więcej mnie nie stać. Mam system procentowy w szkole, nawet jeśli bardzo bym chciała to wyżej niż 4.2 nie będzie. :) Ale wracajmy do tematu - walka z zaskórnikami.

 Pewnie wiele z was już o tym sposobie słyszało, ja zresztą też, ale dopiero dziś odważyłam się spróbować. Z zaskórnikami wielkiego problemu nie miałam. Do czasu. Odkąd trafiłam na krem bionawilżający z Ziaji z parafiną w składzie - jest ich mnóstwo. Zdjęcia dodam kiedy będę porównywać (zamierzam dodawać posty podsumowujące co miesiąc).

Plan jest następujący: Olejek pichtowy i petroleum mieszamy ze sobą w proporcji 1:4 i tonizujemy twarz co dzień (np. po wieczornym demakijażu). Oba składniki bez problemu dostaniecie w aptece (nawet na mojej prowincji były, więc nie macie się o co martwić ;)

Czym jest petroleum? Destylowana czysta nafta - polecana do skóry tłustej i mieszanej. Do suchej zaś można używać nafty kosmetycznej, ponieważ ma właściwości nawilżające (tak czytałam, chociaż to nie jest tak, że nie można używać nafty do cery tłustej. Każda twarz potrzebuje nawilżenia. Być może nafta posiada też właściwości natłuszczające - to byłby problem dla gruboskórnych - mnie :P) Zapach jest brutalny, nie będę ukrywać. Po zmieszaniu powstaje niesamowicie mocna woń, ale jeśli będą efekty to warto pocierpieć.
Wacik po oczyszczeniu. Cóż... nakładałam tonik po umyciu twarzy płynem micelarnym, nie zdziwiłam się, że wacik był brudny. :)

Moje mieszanka, olejek pichtowy i petroleum.

Miałam tutaj jeszcze dodać drugą część - włosy, próbki, jantar itd. ale stwierdziłam, że taki post dodam jutro. ;) Pozdrawiam!

czwartek, 24 stycznia 2013

Skurcze - jak się ich pozbyłam? Prywata

Hejhej, dzisiaj prywata połączona ze zdrowiem i o tym, jak ważne są niektóre pierwiastki chemiczne w naszym organizmie! Wiedza z życia ;)
Od sześciu lat mam problem z kolanem. W czwartej klasie podstawówki byłam nawet w szpitalu (nie mogłam wyprostować do końca lewego kolana). Lekarza przywiązali mi do nogi jakieś ciężarki i to niby miało mi pomóc. A tak na prawdę to sami nie wiedzieli co mi jest. Robili mi prześwietlenia i inne bajery i nic z tego nie wyszło. Siedziałam w szpitalu tydzień, zero poprawy... Na badaniu kontrolnym po prostu prawego kolana nie wyprostowałam do końca i ot, stwierdzili, że jestem zdrowa (hahaha). Z czasem jakimś cudem udało mi się wyprostować kolano, ale pojawił się drugi problem - nie zgięłam go do końca od sześciu lat :) Raz przez przypadek to zrobiłam i ogarnął mnie niesamowity, pulsujący ból. Kulałam przez tydzień. Pokrzyżowało to moje plany - chciałam być profesjonalną siatkarką. W ogóle nienawidzę gimnastyki, bo nie mogę wszystkiego robić jak chcę... Nie wiem do dziś czego mi brak, co z nim nie tak. Na pierwszy rzut oka kolano wygląda normalnie, nie mam żadnych problemów oprócz właśnie zginania go. Niedobór wapnia odpada, ale wiecie - jeśli macie jakieś problemy to do lekarza. Nie warto lekceważyć. To była ta prywata, a  teraz prywata-zdrowie czyli jak pozbyłam się bolesnych kurczów! Od kilku dobrych lat męczyły mnie kurcze u stóp - całej bądź palców. Ból był tak silny, że nieraz płakałam i krzyczałam z bólu. Było tak, że czułam jak palec mi się odchyla do tyłu i przeszywa mnie okropny ból i tak z 10 razy minimum przy jednym takim kurczu. Ja podejrzewałam, że czegoś mi brak, bo mam niedowagę od pamiętnej czwartej klasy. (Przez ferie schudłam 2kg i tracę nadzieję, że kiedykolwiek będę miała upragnioną wagę w normie :)) Odkryłam jakie zadanie w organizmie ma żelazo, magnez i potas (Tak, potas, ponieważ męczyła mnie również "arytmia" serca. Były takie wieczory, kiedy moje serce galopowało, chociaż leżałam i nic nie robiłam).

Niedobór magnezu: kurcze, drżenie spowodowane przez zwiększenie pobudliwości komórek nerwowych i mięśni, zaburzenie rytmu serca.
Niedobór potasu: zaburzenie rytmu serca, osłabienie pracy mięśni.
Niedobór żelaza: osłabienie i anemia, zaburzenie rytmu serca, zakłócenie procesu oddychania komórkowego.

Kiedyś pokazywałam Wam moje tabletki - żelazo (możecie poszukać, dużo notatek na tym koncie nie ma :)
Pozbyłam się moich dolegliwości poprzez łykanie żelaza oraz magnezu z potasem. Łykałam też specjalne tabletki na skurcze, ale nie wiem czy coś dały, bo brałam je tylko w czasie przeżywania kurczu. :P
Jedzmy zróżnicowane potrawy! Przyglądajmy się naszym ciałom - czy czegoś nam brak? Nie mówię, żebyście łykały tony tabletek, wystarczy poczytać czego prawdopodobnie macie niedobór i jedzcie, na zdrowie! :))

Mam nadzieję, że ktoś jednak przetrwał do końca. Literówki - zgłaszajcie, bo nie mogę sprawdzić czy zrobiłam błędy. Buziaki! Następny post to aktualny stan włosów. ;)
Mi właśnie musuje się suplement diety - wapń z witaminką C!

Kochane, trzymajcie za mnie kciuki, żeby udało mi się pojechać na Ligę Światową w czerwcu. Kocham siatkówkę, chciałabym wspierać reprezentację Polski i zobaczyć Matta Andersona na żywo, nie w telewizji. Mam blisko - 127km spod domu :P ale problem jest z powrotem. Wiadomo, mecz kończy się koło 22 prawdopodobnie i nie mam jak wrócić. Boję się podróżować nocą, a na hotele mnie raczej nie stać i to jest ogromny błąd. Tak mi przykro, że najpewniej następna impreza przeleci koło mojego nosa...


Pozdrawiam!

piątek, 18 stycznia 2013

Plan na jutro, źródła

Hej, hej! Ostatnio często dodaję posty, ponieważ mam ferie więc czas na pozbieranie myśli obecny. Niedługo się to skończy niestety, a pisanie postów na przyszłość nie jest dla mnie. W każdym razie dziś chciałabym wam pokazać po jakich hasłach do mnie trafiacie oraz opisać plan na jutro (włosowy :) ponieważ jadę na mecz i wyglądać jakoś trzeba - nie tylko pielęgnacja.

Cóż, nic ciekawego raczej nie ma. Zaintrygowało mnie co rogowacenie mieszkowe ma ze mną wspólnego...

Na noc Jantar. Jutro po pobudce uczeszę włosy i nałożę olej ze słodkich migdałów na długość. OMO - pierwsze O to odżywka z Nivea long repair, drugie O to odżywka z Garniera z awokado. Szampon Babydream. Odżywka b/s z Pantene do włosów kręconych oraz zabezpieczenie końcówek Jedwabiem z Delii. Harmonijkowanie, odsączenie wody podkoszulkiem i plopping. Po ściągnięciu ręcznika wysuszenie grzywki suszarką bez dyfuzora (reszta włosów z dyfuzorem). Oby nie wyszło siano jak zwykle!
+Żel lniany jako stylizator.
Fakt, mogą być obciążone, zrezygnuję z czegoś.
Pozdrawiam!

czwartek, 17 stycznia 2013

Moje usta, walka o skręt i zdjęcie autorki


Hej! Ten blog jest o włosach, ale zdarza mi się odbiec od tematu. Myślę, że to nie jest wielkie zszokowanie, bo nadal zachowuję treści o pielęgnacji i urodzie.
Dziś chciałabym Wam opisać moją styczność z balsamem Carmex i ogólnie moim zachowaniu względem ust oraz na końcu mały bonus z włosami, ale po kolei... :)
1. Nie oblizuję ust na świeżym powietrzu, a jeśli już to zrobię to szybko jakby (to dziwnie zabrzmi!) wysuszam usta poprzez zaciśnięcie warg. Nie umiem tego wyjaśnić, więc wstawiam animację (która mam nadzieję zadziała):
2. Nie skubię skórek (a raczej bardzo się staram).
3. Robię peelingi jeśli widzę, że trzeba - szczoteczką do zębów, planuję spróbować cukier + olej.
4. Przynajmniej 3 razy na dzień nakładam balsam/pomadkę ochronną do ust. W moim wypadku jest to aktualnie Carmex truskawkowy w tubce. Jest wydajny, powoduje fajne mrowienie (Uwaga! Czytałam, że jeśli używa go się zbyt często to przestaje działać!). Co tu dużo mówić - ma obłędny zapach i spełnia swoje zadanie. Smak? Raz przez przypadek zacisnęłam wargi i odrobina balsamu dostała mi się do ust. Smak trochę gorszy od zapachu... :P Dawniej używałam typowych pomadek ochronnych, ale kończyły się tak szybko, że się zbuntowałam.

Tamtadam nadszedł czas na włosy.

Odżywka Garniera + szampon Babydream + maska Bingospa z algami na 15 minut + ugniatanie włosów + plopping + dyfuzor = (koszmarne kamerkowe zdjęcia) wowowowow! :) Na zdjęciach słabo widać, ale miałam piękne fale, w niektórych miejscach loki. Po wyschnięciu szału nie było... ale radość chociaż przez chwilę - obecna!


Po całkowitym wyschnięciu.
Zauważyłam, że moje włosy rewelacyjnie wyglądają dzień po myciu! Jednak słaba objętość mnie dobija i ta grzywka... Muszę je co dzień myć, inaczej grzywka odstaje na wszystkie strony (jak na zdjęciu) i nie da się z nią nic zrobić.

roues z wczoraaaaaaaaaaj! :) Zdjęcie w lustrze musi być, prawda :D inaczej nie mogę sobie zrobić zdjęcia, bo obiektyw nie pracuje, jak trzeba. Ale chyba już o tym wspominałam...



Pozdrawiam serdecznie nowe czytelniczki! :)


środa, 16 stycznia 2013

Denko I (w porę i w czas, jak to ja)

Cześć, Kochane! Trochę tutaj pozmieniałam, ale sama autorka - Ja - nadal ta sama. Nadal nie jestem zadowolona z efektu (chcę fajny emblemat, ale nie umiem żadnego treściwego zrobić, więc pozostaje zwykły napis). Ale chyba estetyka nadal zachowana, tak? Co myślicie o zmianie? :)
Dzisiaj nietypowo - denko. Wiecie, że jestem wiecznie opóźniona, więc denko w środku miesiąca raczej nie powinno Was zdziwić.
Szampon Babydream - aktualnie jestem w połowie drugiej buteleczki, mam jeszcze trzecią (wszystkie trzy kupiłam podczas jakiejś promocji, mój pierwszy szampon bez SLS). Podejrzewam go o brak postępu w mojej pielęgnacji włosów. Może za dużo wymagam, ale nie widzę różnicy od jakiegoś czasu... W każdym razie myje mi się nim nieźle, jak na teoretycznie bezpieniacza. Nie wiem czy kupię ponownie.
Szampon z Isany (seria z olejem z babassu) skończyłam już 3-4 miesiące temu, ale okazji nie było żeby o nim napisać. Właściwie nie pamiętam jak się spisywał, towarzyszył mi podczas początkowego włosomaniactwa, ale zły nie był. W każdym razie nie mam teraz do niego dostępu, więc ocena jest zbędna.
Odżywka Isany z babassu - była wybawieniem podczas wilgotnej pogody. Brak puszu - to było zauważalne. Kupiłabym ją na jesień, ale póki co w Polsce dostępu do niej nie mam.
Nivea energy fresh - po KAŻDYM antyperspirancie swędzą mnie pachy, nie wiem o co chodzi... Pewnie kupię ponownie, bo aktualne szału nie robią
Odżywka Isany - nic nie zrobiła z włosami, powiedziałabym raczej, że wysuszyła moje włosy. Z tego, co wiem nie jest to miniaturka tej dużej tubki, więc tej nie kupię, a dużą tubkę tak.


Muszę coś zrobić ze zdjęciami na dysku... zgram je na cokolwiek w najbliższym czasie, bo zajmują 3/4 miejsca, a są jednak dla mnie ważne. :)
Są tutaj jakieś dziewczyny, które wchodzą tutaj regularnie? Możecie dać mi jakieś rady, cokolwiek? Wiem, że mało tutaj wiedzy dla szerokiego grona ludzi, bo to bardziej mój osobisty dziennik, a nie blog informacyjny, ale z czasem się do zmieni. Wraz z poszerzeniem mojej wiedzy. :)
Picie pokrzywy skończyło się fiaskiem. Nie wiem czy to okres, ale miałam lekki wysyp. To bym przeżyła - mam ferie, nie przebywam bardzo dużo w oświetlonych, publicznych pomieszczeniach, ale wzmożenie oddawania moczu mnie przerosło. To moja druga tura picia pokrzywki i bardzo mnie zdziwiło, że musiałam chodzić do łazienki co 10 minut. Nie przesadzam... Kiedyś wrócę do picia!
Buziaki!

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Prawie efekt wow, czyli z tendencją do falowania w loki?

Z wczoraj :) Przed chwilą przeżyłam ogromny atak bólu jelit, więc nie jestem w stanie niczego zgrabnego stworzyć. Mam kryzys w blogowaniu, ale nie odchodzę! Dzielnie się trzymam, robię zdjęcia. O pielęgnacji nie zapomnę nigdy.
Wczoraj umyłam włosy szamponem Alterra z kofeiną, a przed tym nałożyłam resztki Isany z babassu (uh :D) na koniec maska z Bingospa z algami na 20 minut, potem ugniatanie i odżywka b/s z Pantene do włosów kręconych i plopping. Wszystko uwiecznione na zdjęciach (na wyschnięciu dosłownie parę pasm się kręciło. A szkoda!)
Mam ferie więc coś się tutaj szybko pojawi. Może denko (w połowie miesiąca, ale co tam :P)

Po ploppingu

Po prawie całkowitym wyschnięciu - wiem, że nic nie widać, ale była 22!

Jedna, jedyna fajna sprężynka :)

Pseudo kłos sprzed paru dni


AHOJ!

PS. Mam 2 odżywki Jantar! Ja-ram się. Dziś czwarty dzień. Czekam na efekty, póki co opóźnia przetłuszczanie włosów. :) Następnym razem przy próbie wydobycia skrętu obecny będzie żel z siemienia! 

czwartek, 3 stycznia 2013

Aktualizacja, nowości-starości

Miała być dziś druga część maratonu, ale odzewu nie było żadnego (a spodziewałam się małego, więc lekkie  zszokowanie było), więc cóż... powrócę do pierwotnego pomysłu i będę pisać dla siebie, tylko i wyłącznie. O włosach. Dzienniczek dla włosomaniaczki jest bezcenny w końcu!
Zdjęć sporo, bo nie umiem się zdecydować.

Jestem zmuszona robić zdjęcia z lampą czy tego chcę czy nie. Muszę też kupić obiektyw, bo kit całkowicie się spieprzył. Przerwa poświąteczna i długie lekcje w szkole wysysają ze mnie resztki energii, ale trzymam się mocno, bo od walentynek mam ferie zimowe! 
Zacznijmy od tego, że na wielu zdjęciach moje włosy wyglądają rewelacyjnie, a na innych jest miotełka... Będą podpisy pod zdjęciami (niestety nie zapisuję już sobie czym myłam włosy, jakiej odżywki użyłam danego dnia i jestem w czarnej... :P dlatego od jutra ekstra motywacja!)
Pamiętam, że wczoraj umyłam włosy Babydreamem (który coraz bardziej mnie rozczarowuje, w ogóle nie chce się ostatnio pienić) + resztki Isany z babassu (była z tyłu półeczki, wystarczy jeszcze na 2 razy) pokochałam ją dopiero teraz, gdy zaczęłam trzymać ją dłużej. Aż przykro... wiem, że nie tylko mi podpasowała. Do odżywki dodałam trochę olejku ze słodkich migdałów. Czesałam na mokro, ale jak zwykle były "posklejane" i wyczesałam pierwszy raz od dawna na sucho. Dtanglerem. Szok! Nie było ogromnego puchu, kropla jedwabiu wtarta we włosy i wyczarowałam śliczne włoski! Moje włosy coraz bardziej poprawiają mi humor. A macanie ich na lekcji i patrzenie jak błyszczą to coś niesamowitego!!! :)

Wczorajsze końcówki, moja mamusia fotografem i albo włosy poza kadrem albo takie coś wychodzi...

Jaram się!

Zaciemnione włosy, pozdro obiektyw i robienie zdjęć wieczorem.

Końcówki ucięte, a jakże inaczej. Wczorajsze, jaram się!

Zdenerwowałam się, że czubek głowy zaciemniony (jak na dole) i wysunęłam głowę. Również wczorajsze (już nie ma efektu wow)

Wczorajsze.

Wczorajsze, wyczesane na mokro po wyschnięciu robią się strąki...

Miotełka, ech



Zakupy "ostatnie" a żel pod prysznic już się skończył.

Skład szamponu (to nie dla mnie ten szampon, ale czasem użyję)

Mydło używam do mycia twarzy.

Te zdjęcia były robione z odstępem czasowym... lakiery dorwane jeszcze podczas promocji na kolorówkę. Lakiery mnie irytują. Pękać nie zawsze pęka, a drugi schnie milion lat świetlnych. Na drugi dzień byle dotyk i już są odciśnięte. NOT. Ale kolor śliczny!